„Król Lew”, którego premiera przypadła na lipiec 2019 roku jest remakiem filmu o tym samym tytule z 1994 roku. Oryginał z lat 90. cieszył się ogromną popularnością. W dniu swojej premiery przyciągnął ogromną ilość widzów do kin, później zaś stał się jednym z najchętniej nabywanych filmów animowanych na kasetach video, później zaś płytach DVD. Wyróżniał się dopracowaną animacją, będącą połączeniem tradycyjnych metod oraz obrazów stworzonych za pomocą programów komputerowych. Oprócz tego poruszające teksty piosenek oraz ciekawa fabuła, inspirowana szekspirowskim „Hamletem” sprawiła, iż stał się on legendą i ukochanym filmem dzieciństwa pokolenia współczesnych trzydziestolatków.

Klasyczna historia w nowoczesnym opakowaniu

Reżyserem nowego wcielenia „Króla Lwa” został Jon Favreau, który pracował kilka lat wcześniej nad nową odsłoną „Księgi dżungli”. Podobnie jak w przypadku poprzedniego projektu, główny rdzeń opowiadanej historii pozostał taki sam. Dopisano i rozwinięto co prawda kilka scen, jednak na zmianę najważniejszych wątków fabuły nie mają one praktycznie żadnego znaczenia. Młody lew Simba-syn króla Mufasy, musi stoczyć walkę o tron ze złym stryjem Skazą. Przy okazji także przeżyje miłość i zdobędzie nowych przyjaciół.

Tym, co najbardziej wyróżnia nową wersję, jest olśniewająca oprawa graficzna. Korzystając z najnowszych osiągnięć animacji komputerowej, twórcy osiągnęli piorunujący wręcz efekt. Przedstawione na ekranie zwierzęta do złudzenia przypominają swoje żywe odpowiedniki. Widz może w trakcie seansu odnieść wrażenie, iż ogląda film przyrodniczy, a nie historię dla dzieci.

Przerost formy nad treścią

Jednak ultrarealizm staje się czasami dla filmu przekleństw. O ile w przypadku tradycyjnej animacji możliwe jest uzyskanie efektu ekspresji mimiki zwierząt, ponieważ zastosowana kreska jest umowna i rysy nie oddają wiernie wyglądu zwierząt w rzeczywistym świecie, tak w nowej wersji „Króla Lwa” przedstawienie afrykańskiej fauny w realistyczny sposób sprawia, iż zwierzęta podczas wypowiadania dialogów wyglądają nienaturalnie. Co więcej, owa nienaturalność sprawia, iż widz ma problem z wczuciem się w emocje postaci. Przez to spada zaangażowanie w przeżywanie prezentowanej historii. Należy również dodać, iż o ile w przypadku zwierząt animacja jest bardzo dopracowana, to nie można tego powiedzieć o roślinach. Da się zauważyć, iż niektóre elementy tła są niewyraźne.

Wakacyjna ciekawostka

Nasuwa się pytanie, jaki był sens reaktywacji oryginalnej wersji przy pomocy oszałamiających środków współczesnej techniki filmowej. Owe efekty specjalnie równie dobrze mogłyby zostać wykorzystane przy tworzeniu zupełnie nowej historii. Wydaje się jednak, że twórcy postanowili przybliżyć fabułę „Króla Lwa” nowemu pokoleniu widzów, którzy byli wychowywani raczej na komputerowych, a nie tradycyjnych animacjach. W takim przypadku film może zachęcić najmłodszych do sięgnięcia po oryginał. Natomiast dla dorosłych, którzy dorastali z klasyczną wersją, seans ten stanie się sentymentalną podróżą do krainy dzieciństwa.


KRY